poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozterki nałogowego słuchacza

źródło: twórczość własna w Paincie

Tak, jestem uzależniony od muzyki. Wychodząc z domu, nawet do sklepu na rogu, zabieram swojego iPoda i zakładam słuchawki. Wracając do domu od razu odpalam komputer i youtube'a lub iTunesa. Jeśli mam ochotę na coś konkretnego to wybieram płytę z półki i włączam wieżę. Praktycznie więcej czasu spędzam słuchając muzyki niż jej nie słuchając.

Jednak z irytującą regularnością, raz na miesiąc, czasem na dwa miesiące, wchodzę w jakąś muzyczną depresję (bardziej w ekonomicznym znaczeniu tego słowa niż psychologicznym). Więcej czasu wtedy zajmuje mi zastanawianie się czego bym chciał posłuchać niż samo słuchanie. Nie interesuje mnie nic nowego. Zupełna apatia względem mojego chyba największego hobby. Zawsze mnie to wkurzało, ale nie zauważałem tego tak bardzo jak teraz kiedy prowadzę bloga i to czego słucham jest paliwem dla tego co piszę. Ci z Was, którzy śledzą regularnie moje wpisy, na pewno zauważają mniejsze lub większe dziury czasowe między wpisami. Czasem jest to po prostu niemoc to zmobilizowania się i skończenia zaczętych tekstów, czasem zwyczajny brak czasu. Najdłuższe przerwy jednak to właśnie przyczyna tego okresowego przesytu jakąkolwiek muzyką. 

Pytanie jakie sobie zadaję i rozterki, zawarte w tytule, jakie mam w tych momentach to między innymi: skąd się to w ogóle bierze? Czy to zwykły przesyt? Zaprzeczenie starego powiedzenia, że od przybytku głowa nie boli? A może to kwestia moich humorów i lepszego czy gorszego samopoczucia? Może to, że ciekawi artyści, nowe albumy, teledyski czy piosenki warte uwagi i rozbudzające apetyt na słuchanie pojawiają się falami? Albo falami do mnie docierają.
Zastanawiam się nad tym nie po raz pierwszy i szczerze mówiąc nie doszedłem do żadnych sensownych wniosków. Nie znalazłem żadnego panaceum. Jedyne czego się nauczyłem to przeczekiwać tę posuchę. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale lepszego nie znam.

Bardzo ciekawi mnie za to na ile powszechny jest to problem i czy osobom, których inna działalność nie zależy od słuchania muzyki tak bardzo jak moje pisanie o niej, też to tak przeszkadza. Nie śledzę zbyt wielu blogów, więc nie znam średniej częstotliwości wpisów u innych, ale są takie osoby jak tattwa, które potrafią wrzucić czasem nawet kilka wpisów dziennie zachowując odpowiedni poziom. Niepojęte i imponujące. Tylko czy w związku z tym ja też powinienem postarać się pisać jak najwięcej, jak najlepiej i na dodatek odpowiednio często? Czy może tak jak uspokaja i doradza mi moja ukochana - pisać wtedy kiedy mam ochotę i natchnienie, bez zmuszania się. 
Nie umiem stwierdzić jak brzmi prawidłowa odpowiedź więc wracam do szukania lekarstwa na problem muzycznej posuchy.

piątek, 19 kwietnia 2013

Przypominam, polecam #7

Przypominam, polecam czyli cotygodniowy cykl, w którym będę przytaczał cztery płyty, uporządkowane chronologicznie, z okresów 1950-1979, 1980-1999, 2000-2010 oraz od 2010 do dziś. Wiele z nich z pewnością będzie znanych czytelnikom, być może część nie, ale będę się starał żeby zawsze były warte odsłuchania chociaż z ciekawości. Zapraszam.


piątek, 12 kwietnia 2013

Przypominam, polecam #6

Przypominam, polecam czyli cotygodniowy cykl, w którym będę przytaczał cztery płyty, uporządkowane chronologicznie, z okresów 1950-1979, 1980-1999, 2000-2010 oraz od 2010 do dziś. Wiele z nich z pewnością będzie znanych czytelnikom, być może część nie, ale będę się starał żeby zawsze były warte odsłuchania chociaż z ciekawości. Zapraszam.


piątek, 5 kwietnia 2013

Przypominam, polecam #5

Przypominam, polecam czyli cotygodniowy cykl, w którym będę przytaczał cztery płyty, uporządkowane chronologicznie, z okresów 1950-1979, 1980-1999, 2000-2010 oraz od 2010 do dziś. Wiele z nich z pewnością będzie znanych czytelnikom, być może część nie, ale będę się starał żeby zawsze były warte odsłuchania chociaż z ciekawości. Zapraszam.